Kolejna część relacji z naszej małej wyprawy.
W dzisiejszym odcinku - pożegnanie Mediolanu i spacer po Bergamo. Zapraszamy :)
>>> Zobacz część 1
>>> Zobacz część 2
POBUDKA, ŚNIADANIE I ROZMÓWKI W OBCYM JĘZYKU
Wspólne zdjęcie z naszym nowym kolegą Martinem :) |
Przez te drzwi przejdziemy następnym razem... |
W przejściu do metra spotkaliśmy jeszcze raz naszego nowo poznanego kolegę, który zmagał się z automatem biletowym. Pomogliśmy Martinowi klikając kolejne obrazki na ekranie, wsiedliśmy razem do metra i pojechaliśmy w stronę Duomo. Na miejscu porobiliśmy jeszcze kilka fotek, w tym uwieczniliśmy nasze spotkanie z Martinem. Do Katedry już nie wchodziliśmy ze względu na nasze wypchane plecaki, które umundurowani panowie przy wejściu musieliby dokładnie sprawdzić... a nie chciało nam się jeszcze raz przez godzinę pakować wszystkiego, więc stwierdziliśmy, że będziemy mieli do czego wracać :)
RYCERSKIE ŚNIADANIE I POLOWANIE NA MAKARON
Rycerskość i moc bije z tego posiłku |
ZACNY PLAN AWARYJNY I WIATR W ŻAGLE
Żeby zobaczyć jeszcze parę miejsc, postanowiliśmy, że zostawimy bagaż w przechowalni i do końca dnia jeszcze pozwiedzamy, po czym wieczorem udamy się na lotnisko w Bergamo. Plan zaczął się komplikować już po pojawieniu się na dworcu kolejowym. Przechowalni bagażowej szukaliśmy dzielnie niczym Sherlock Holmes ze swoim wiernym Watsonem. Problem polegał na tym, że trop urywał się już po drugiej strzałce wskazującej jej położenie. Po trzech rundkach wokół dworca, zapytaliśmy o drogę pracownika pobliskiej restauracji, który właśnie wyszedł na fajeczkę. Weszliśmy do przechowalni, i po tym jak zobaczyliśmy cennik (za 5h wyszłoby 10 € :o ), zaczęliśmy wprowadzać plan "B", czyli pociąg do Bergamo. W automacie kupiliśmy sobie po bilecie, 5,50 € za sztukę, na szybko skoczyliśmy jeszcze po kawę do Maka i biegiem do pociągu.
Kawa najlepiej smakuje jedzona widelcem :D |
PIĘKNE BERGAMO NA GÓRCE
Po dotarciu do Bergamo sokole oko Asi wypatrzyło w oddali informację turystyczną, a zaraz obok oczom naszym ukazała się... przechowalnia... bagaży - 24h za 3 €! Zaczęliśmy żałować, że nie przyjechaliśmy tu już z samego rana :D Przemiły pan w informacji turystycznej wręczył nam mapkę miasta i zakreślaczem pozaznaczał miejsca, które trzeba odwiedzić. Nie wziął za to ani grosza, ale zalecił podróż autobusem miejskim. Stwierdziliśmy, że to nie dla nas. Zostało nam jeszcze sporo paliwa w trampkach. Poza tym złapaliśmy drugi oddech po tym jak miło przywitało nas miasto.
Z mapką w ręce wędrowaliśmy w stronę starych murów obronnych podziwiając architekturę i widok z dołu, żeby zaraz zobaczyć to wszystko z podwyższenia. Po drodze przechadzając się wąziutkimi stylowymi włoskimi uliczkami, mijaliśmy kawiarnie, cukiernie, lodziarnie, czekoladziarnie i inne rarytasownie :D. Zatrzymaliśmy się na chwilę na ciacho. Jego skład, który śmiało można by określić jako wyjątkowo pyszny cukier z cukrem, podładował trochę nasze baterie i pozwolił "kopytkować" (jak na prawdziwe koniki przystało) dalej w górę miasta (haha:)
Z GÓRKI NA PAZURKI
Schodziliśmy jak już robiło się ciemno, chłodno i przede wszystkim głodno. Jedzenie w centrum odpadało znowu z powodu kosmicznych cen. Jak zwykle weszliśmy w boczną uliczkę, potem jeszcze jedną boczną i boczniejszą, aż trafiliśmy do Taverna Del Gallo. Obsługa świetna, wielki piec na pizze, ceny niskie jak na włoskie warunki, a sama pizza przepyszna. Polecamy!
Nagle i niespodziewanie okazało się, że jest godzina 22:00, a my nie mamy jeszcze biletu na autobus, żeby dojechać na lotnisko :D. Aaaa mówiłem kupmy od razu... :D Właściciel restauracji wytłumaczył nam na migi z mapą w ręce (jako że po angielsku prawie nic nie mógł z siebie wydusić :D - tak jak my po włosku ;p) gdzie jest najbliższy automat biletowy. Na miejscu automat "powiedział" nam, że przyjmuje tylko monety, a jak już zdobyliśmy monety, to stwierdził, że wcale ich w sumie nie chce bo jest zepsuty. Znaleźliśmy jednak jeden działający, ale przy tym nachodziliśmy się strasznie.
Koczownicy na lotnisku |
>>Ciąg dalszy tutaj<<
Jeszcze na koniec klika fotek zrobionych po drodze:
Gdzieś w Mediolanie :) |
W Mediolanie nawet gołębie muszą być piękne, więc zawsze jest dobra pora na prysznic :D |
Bergamo - widok na stare miasto |
Kolejka miejska w Bergamo |
- Let me do the Italian... Bondżjornoł! |
gołębie górą,czekamy na cd.
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy właśnie nastąpił, zapraszamy :)
Usuńhttp://fitflames.blogspot.com/2016/06/ladowanie-z-telemarkiem-i-zmiana.html